Spośród 23 wybranych krajów świata Polacy najczęściej nazywają samych siebie "społeczeństwem podzielonym" - wynika z najnowszego sondażu IPSOS Global @dvisor, opublikowanego pod koniec stycznia 2017 roku. Lekcję z kultury kompromisu powinni odrobić jednak nie tylko obywatele. Do tworzenia niepokojących podziałów wśród Polaków przyczyniają się również politycy.
Sondaże w ramach raportu "Power to the People?" (tłum. "Władza w ręce ludzi?") zostały przeprowadzone online w listopadzie 2016 roku wśród obywateli poniżej 65. roku życia w 23 państwach świata: Argentynie, Australii, Belgii, Brazylii, Kanadzie, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemczech, na Węgrzech, w Indiach, Izraelu, Włoszech, Japonii, Meksyku, Peru, Polsce, Serbii, Republice Południowej Afryki, Korei Południowej, Hiszpanii, Szwecji, Turcji, Stanach Zjednoczonych.
Wyniki międzynarodowego sondażu są sygnałem ostrzegawczym nie tylko dla Polski, ale również w skali globalnej: mieszkańcy aż 17 na 23 państwa dookoła świata uważają, że ich społeczeństwa są podzielone.
Polska jest "liderem" rankingu IPSOS na temat społecznych podziałów. Na pytanie: "W jakim stopniu zgadzasz się lub nie zgadzasz z następującym stwierdzeniem: Społeczeństwo jest podzielone?" aż 79 proc. polskich respondentów odpowiedziało "zdecydowanie się zgadzam" lub "raczej się zgadzam".
- Jest to przede wszystkim potwierdzenie tego, że Polacy mają poczucie, iż w niesłychanie wrogi sposób nastawione są do siebie osoby o odmiennych poglądach - komentuje dla Interii wyniki badania prof. nadz. UKSW Norbert Maliszewski, psycholog społeczny i specjalista ds. marketingu politycznego.
Zdaniem eksperta, podziały społeczne są nieuniknione i występują w pewnym stopniu w każdym kraju, ale istotne jest to, czego dotyczą.
- Pytanie, czy taka debata dotyczy kwestii merytorycznych, czy raczej ma charakter dysfunkcjonalny i dotyczy kwestii tożsamościowych. Jeśli odnosi się do kwestii tożsamościowych, historycznych i jest głęboka zakorzeniona, to negatywnie przekłada się na jakość polskiej polityki - tłumaczy Norbert Maliszewski.
Jak podkreśla, głęboko zakorzenione podziały w Polsce dokładnie obrazują ostatnie wydarzenia.
- Elity, które są podzielone, nie mają zaufania do siebie, nie szanują się. Efekty widzieliśmy chociażby ostatnio. Był wypadek, jego ofiarą pani premier. W pierwszym odruchu wszyscy powinni współczuć. Beata Szydło dostaje listy i telefony, m.in. od kanclerz Angeli Merkel czy premier Theresy May. Z kolei polscy politycy z opozycji szydzą z tego - mówi prof. nadz. UKSW Norbert Maliszewski.
Zaznacza, że społeczne podziały nie dotyczą jedynie tak skrajnych przypadków, jak powyższy, ale przybierają na sile podczas próby przeprowadzenia większości politycznych reform w kraju, np. wprowadzenia ustawy metropolitarnej czy wdrożenia reformy edukacji.
- Jeżeli jest tak silny podział, to nie ma merytorycznej dyskusji, nie ma próby zbudowania kompromisu. Projekty rządowe są tylko wyszydzane i buduje się różne ramy interpretacyjne, aby ukazać je w jak najgorszym świetle - mówi Norbert Maliszewski.
Podobne odczucia na temat wewnętrznych podziałów mają wśród krajów europejskich także Hiszpanie (78 proc. badanych uważa, że społeczeństwo jest podzielone), Węgrzy (73 proc.) i Niemcy (61 proc.).
Brytyjczycy, u których w ostatnim roku podział na dwa obozy - Leave (wyjść z UE) i Remain (zostać w UE) - był szczególnie widoczny, po czerwcowym referendum wciąż uważają się za społeczeństwo podzielone. Takiego zdania jest aż 56 proc. obywateli Wysp.
Obywatele badanych państw wykazywali też całkowity brak lub bardzo niski wskaźnik społecznego zaufania do partii, rządów, mediów i instytucji sądowych.
Łącznie 81 proc. respondentów spośród 23 wybranych krajów świata nie ma zaufania do partii politycznych, a aż 71 proc. nie ma zaufania do rządu we własnym państwie.
Z sondażu IPSOS wynika, że aż 87 proc. badanych Polaków nie darzy zaufaniem partii politycznych, a 82 proc. nie ufa rządowi. Z krajów europejskich jeszcze niższym zaufaniem charakteryzują się tylko Węgry (90 proc. nie ufa partiom politycznym; 82 proc. nie ufa rządowi) i Hiszpania (94 proc. nie ufa partiom politycznym; 89 proc. nie ufa rządowi).
Jednocześnie 70 proc. Polaków uważa, że tradycyjne partie polityczne i politycy nie dbają o dobro przeciętnych obywateli.
- W badaniach CBOS z roku na rok od ponad dekady rośnie odsetek osób, które twierdzą, że żyje im się lepiej. Jednocześnie, jak patrzy się na związek tego z poparciem dla konkretnej partii, to jest on nikły. Polacy sądzą, że to, iż żyją lepiej, zawdzięczają głównie sobie - mówi w rozmowie z Interią Norbert Maliszewski.
Zdaniem prof. nadz. UKSW Norberta Maliszewskiego, w kwestii społecznych i politycznych podziałów w naszym kraju, jest jednak pewna "jaskółka", która może napawać Polaków optymizmem.
- Podczas ostatniego kryzysu w parlamencie nagradzani byli w sondażach ci politycy, którzy dążyli do kompromisu, rysowali rozwiązania wychodzące ponad ten sejmowy spór. Jeżeli politycy zobaczą, że są nagradzani nie tyle za zarządzanie emocjami, co za przekraczanie osi sporów i budowanie kompromisów, to może zmienią swoje postępowanie - mówi specjalista ds. marketingu politycznego Norbert Maliszewski.
- W Polsce przyjęło się, że polityka to jest sztuka uprawiania sporów. Lepszą definicją polityki jest jednak ta mówiąca o sztuce osiągania mądrych kompromisów społecznych, które dają konkretne rozwiązania i poprawiają funkcjonowanie instytucji i grup społecznych - podsumowuje ekspert.
Którą definicję wybiorą polscy politycy? Jedno jest pewne - okazji, by dokonać wyboru, będą mieli mnóstwo. Najbliższe posiedzenie Sejmu już 22 lutego.
Raport z wynikami sondażu IPSOS Global @dvisory dostępny jest TUTAJ